Sztuka właściwych decyzji
Bardzo często mówi się o systemie wartości, który każdy z nas posiada i którym powinien kierować się w życiu. Zazwyczaj jest to zestaw zasad połączony z misją — czy to organizacji, czy jednostki. Podczas prowadzonych przeze mnie zajęć, doradztwa czy rozmów, moi rozmówcy często próbują stworzyć jak najbardziej oryginalne i chwalebne wartości, według których będą postępować. Jednak zawsze zastanawia mnie jedno: po co wymyślać koło na nowo?
Najważniejsze wartości towarzyszą nam od tysięcy lat. Są z nami jako ludźmi — wyniesione z domu rodzinnego, wpojone przez rodziców i otoczenie, zakorzenione w kulturze, tradycji czy religii, niezależnie od wyznania. Ten system zasad jest w gruncie rzeczy bardzo prosty, a jednocześnie właśnie dlatego tak trudny do codziennego stosowania.
Tak jak podstawą sukcesu w biznesie jest wyznaczenie celu, określenie sposobu jego realizacji i konsekwentne działanie — zamiast nieskończonego planowania i zapisywania marzeń na kartkach papieru — tak samo fundamentem dobrego życia jest przestrzeganie prostego, uniwersalnego kodeksu postępowania, który niezależnie od kraju, zawodu czy światopoglądu sprowadza się do jednej zasady: czyń dobro.
Ile razy słyszeliśmy o kimś, że jest „dobrym człowiekiem”?
Ile razy sami zastanawialiśmy się, co to właściwie znaczy?
Czy trzeba dokonywać wielkich czynów i zbawiać świat, żeby zasłużyć na to miano?
Na szczęście – nie. Dobro objawia się w małych rzeczach, codziennych wyborach i drobnych gestach. Często myślimy: „Przecież jestem dobrym człowiekiem. Nie kradnę, nie zabijam.” Ale czy na pewno? Czy kradzieżą jest tylko rabunek banku w biały dzień, czy może ten czyn ma znacznie więcej odcieni szarości, niż chcielibyśmy przyznać? Czy kłamstwem jest wyłącznie jawne mówienie nieprawdy, czy również pominięcie istotnych szczegółów lub subtelna manipulacja narracją tak, by rozmówca doszedł do błędnych wniosków?
Przed świętami zrobiłam duże zamówienie z Zary z zamiarem, że zmierzę wszystkie ubrania, które zwróciły moją uwagę w aplikacji, zostawię te, które będą leżeć najlepiej, a resztę odeślę. Ponieważ byłam przekonana, że zwrócę przynajmniej połowę zamówienia, nie przejmowałam się cenami wybranych ubrań — w końcu i tak wszystkie ze mną nie zostaną.
Kiedy paczki w końcu do mnie dotarły, rozłożyłam je otwarte na stole i rozpoczęłam istny pokaz mody. Mój ukochany kot siedział cicho na kanapie, obserwując całe zamieszanie. Na chwilę wyszłam do kuchni po szklankę wody. Po powrocie zamarłam. Mój kocur siedział w jednym z pudełek, dokładnie na wełnianej sukience z kolekcji premium, z pełnym skupieniem wyszarpując dziurę w samym środku materiału.
Byłam o krok od zawału. Przy życiu podtrzymywała mnie jedynie mieszanka rozpaczy i złości — jeszcze nie zdążyłam nawet zmierzyć tej sukienki, nie wiedziałam, czy w ogóle na mnie pasuje, nie odcięłam metki, nawet nie zdecydowałam, czy chcę ją zatrzymać!
Oczywiście, po wyrzuceniu kota z pudełka, moim pierwszym instynktem była próba ograniczenia straty. Pomyślałam wtedy: „Zwrócę to do sklepu i powiem, że tak było, bo przecież jak udowodnią, że nie? Poza tym — klient, zwłaszcza w korporacjach i sieciówkach, ma zawsze rację.”
Zaczęłam więc w smutku, ale i pełnym skupieniu, pakować zwrot, jeszcze raz z szaleństwem w oczach zerkając na cenę z paragonu, która niestety nie malała bez względu na to, ile razy na nią patrzyłam. I wtedy, w trakcie realizacji mojego „sprytnego planu”, pojawiła się myśl: „Ale to jest oszustwo. Zwrot pieniędzy ci się nie należy.”
Natychmiast zaczęłam się usprawiedliwiać: że gdybym zamówiła od małego, polskiego przedsiębiorcy, to oczywiście bym nie zwracała. Ale Zara to przecież korporacja, która narzuca ogromne marże i wyzyskuje pracowników, więc może im się należy? Przez chwilę naprawdę pomyślałam, że jestem drobnym przebłyskiem karmy, która właśnie wyrównuje rachunki w imieniu świata.
Jednak im bardziej ten wewnętrzny dialog się nasilał, tym wyraźniej uświadamiałam sobie, że to nie ma znaczenia, kogo oszukuję. Oszustwo pozostaje oszustwem. Nie my jesteśmy od tego, by wymierzać komuś karę lub dokonywać moralnych osądów. A przecież dokładnie to robiłam — próbowałam usprawiedliwić swój czyn, osądzając sieciówkę i nadając sobie prawo do „wymierzenia sprawiedliwości”.
Jeśli naprawdę uważam, że nie zgadzam się z zasadami, którymi kieruje się dana firma, to po prostu nie powinnam u niej kupować. Proste.
Czy to, że okradniemy obcego lub bogatego, który „i tak ma dużo”, sprawia, że nasz uczynek przestaje być kradzieżą? Niestety, nie.
W przypadku nadrzędnych wartości — a właściwie jakichkolwiek zasad, szczególnie tych prostych i jasno sformułowanych — odpowiedzi na pytanie, czy czynimy dobrze, czy źle, są zazwyczaj oczywiste. Wiemy to od razu, ale z wygody, strachu lub innych powodów próbujemy zagłuszyć własną intuicję i sumienie.
Jeśli czujemy niepewność, wstyd lub wewnętrzny dyskomfort, to zazwyczaj dlatego, że łamiemy nasz moralny kodeks postępowania. Wtedy zaczynamy się usprawiedliwiać, oszukiwać samych siebie i zakrzywiać rzeczywistość — choć głęboko w środku doskonale wiemy, jaka jest prawda.
"Nie! Wcale tak nie było. Nie rozumiesz, musiałam!
Jak często słyszymy takie wytłumaczenia?
A co wtedy myślimy?
No właśnie — rzadko kiedy potrafimy spojrzeć na sytuację obiektywnie. Zazwyczaj ulegamy emocjom i subiektywnemu spojrzeniu rodziny, przyjaciół czy bliskich.
Kiedy po świętach wróciłam do pracy i opowiadałam znajomym o tym zdarzeniu, pomijając część moich refleksji o czynieniu dobra, najczęściej słyszałam: „Nie przejmuj się, odeślij im, pewnie nikt nie zauważy”, albo „A co zrobiłaś kotu?”, czy „Powiedz w sklepie, że taką dostałaś, zwrócą ci pieniądze.”
Mówili tak nie dlatego, że są złymi ludźmi, ale dlatego, że czuli mój smutek i chcieli mi pomóc. Jednak nie można pomagać jednym, krzywdząc przy tym drugich. Ze złych uczynków nigdy nie wyrosną dobre owoce.
Ich osąd był przyćmiony naszą znajomością i pozytywnymi uczuciami wobec mnie. Nie zastanowili się obiektywnie nad sytuacją – widzieli tylko jedną stronę równania: pokrzywdzoną przez los i kota Olę, którą spotkało nieszczęście akurat wtedy, gdy postanowiła sprawić sobie coś z kolekcji premium.
Próbowali ochronić osobę ze swojego kręgu, nie myśląc o tym, że ktoś inny mógłby w przyszłości potraktować ich w podobny sposób – i wtedy byłaby to zupełnie inna rozmowa. Wspólnie zastanawialibyśmy się, jak poradzić sobie z takim „oszustem”.
Dlatego powinniśmy patrzeć szerzej — dalej niż czubek własnego nosa i interes naszego „stada”. Myślę, że największym wyrazem przyjaźni i prawdziwego uczucia wobec drugiej osoby jest powiedzenie jej prawdy — tak, jak ją widzimy. Droga dobrych uczynków i właściwych wyborów często bywa niewygodna, podobnie jak prawdziwe, szczere relacje. Nie zawsze przecież od drugiej strony usłyszymy pochwały.
Czasami najlepsze, co ktoś może dla nas zrobić, to wskazać nam drogę do stawania się lepszym człowiekiem — nawet jeśli ta podróż będzie bolesna i pełna kamieni. Prawdziwego przyjaciela poznasz po tym, że powie ci prawdę, nawet jeśli będzie ona niewygodna, przykra czy bolesna.
„Wierzę, że prawda jest obraźliwa tylko wtedy gdy kłamiemy”
Matthew McConaughey
Moje wielkie zakupy w Zarze zakończyły się tym, że zostałam z dziurawą sukienką z kolekcji premium, która jest za duża, ale nadal przyjemna w dotyku, bo przecież kosztowała tyle, że gdyby okazała się drapiąca to byłoby to gwoździem do mojej trumny.
Uznałam, że trudno może uda się ją jakoś załatać. Poszłam do męża opowiedzieć mu o moim dramacie, sądziłam, że będzie rozpaczał nad stratą jeszcze bardziej niż ja. Zdziwiło mnie jednak to, że jemu jako jedynemu z nielicznych osób mojego otoczenia (bo tego samego zdania była jeszcze moja mama) nie przeszło przez myśl, żebym odesłała sukienkę do sklepu. Powiedział, że jest mu bardzo przykro, że moje zakupy zakończyły się takim fiaskiem i że pięknie wyszywam, dlatego też pewnie uda mi się całkiem nieźle zacerować tą wielką dziurę.
Na pierwszy rzut oka poniosłam stratę, ale od kiedy dokonałam właściwego wyboru to czuję spokój, patrzę na siebie w lustrze i myślę sobie, że faktycznie jestem dobrym człowiekiem i to nie dlatego, że przekazałam ogromny datek na dom dziecka, ale dlatego, że dokonałam słusznego wyboru.
Miałam wszelkie możliwości oszustwa, narażenia drugiego człowieka na straty i uratowanie swojego interesu. Jednak zrobiłam inaczej.
Nie zapominajmy, że za Zarą również stoi człowiek, który pewnie zarabia więcej w ciągu sekundy, niż ja wydałam na sukienkę, ale tu nie o to chodzi, aby być bohaterem dla tej osoby, której łaskawie postanowiliśmy nie okraść. Chodzi o to, aby być bohaterem w swoich oczach i mieć do siebie szacunek.
Jakbym mogła oczekiwać od innych właściwego postępowania skoro sama w swoim życiu tworzyłabym wyjątki.
"[...] porządnym człowiekiem warto być zawsze, nawet jeśli nie zawsze się to opłaca".
Anna Dymna
W biznesie często mówi się o sztuce podejmowania właściwych decyzji. W życiu codziennym, prywatnym, jest to równie istotna umiejętność.
Dla tych z Was, którzy pomyśleli sobie: „Ale Ola jest wspaniała, tak dobrze się zachowała!” — mówię stanowczo: STOP!
Brawo ja — że postanowiłam postąpić właściwie. Ale z drugiej strony… czy to naprawdę coś, co powinniśmy wychwalać i celebrować? Czy nie powinno to być po prostu standardem — czymś zwyczajnym i naturalnym?
Zamiast więc klepać mnie po plecach za to, że nikogo nie okradłam, dajmy sobie szansę na wyciągnięcie głębszych wniosków z tej historii — nawet jeśli dotyczy tak błahej sprawy jak sukienka z Zary.
Jeśli do tej pory nie zastanawiałeś się nad podobnymi sytuacjami i zwykle robiłeś to, co było dobre dla Ciebie, to nie jest moment, by rozpamiętywać swoje „grzechy” i złe decyzje, ani biczować się przez kolejne miesiące poczuciem winy. To jest moment, żeby coś zmienić!
Przypomnij sobie swoje podstawowe wartości i zacznij podejmować właściwe decyzje — choćby w drobiazgach. I pamiętaj: czynienie dobra nie zawsze jest wygodne czy przyjemne tu i teraz, ale w dłuższej perspektywie zawsze przynosi spokój i satysfakcję.
Jeśli nie chcesz robić tego dla innych — z miłości do bliźniego — zrób to dla siebie. Bo to właśnie z sobą spędzasz najwięcej czasu, z sobą prowadzisz najwięcej rozmów i to swoją twarz najczęściej oglądasz w lustrze. Nie ma pewności siebie ani poczucia własnej wartości bez szacunku do siebie samego. A szacunek ten znika, gdy zaczynamy postępować niewłaściwie. Portfel i garderobę możesz wymieniać co roku. Duszę masz tylko jedną — i to bez względu na wyznanie.
Organizacja i systematyzacja codziennego życia
Pierwsza autorska publikacja z serii produktów Untold. Dzięki temu poradnikowi zrobisz pierwszy krok w zmianie swojego życia na takie o jakim marzysz. Jest dostępny w wersji e-book, audiobook oraz kursu video. Zawiera znane narzędzia coachingowe oraz moją autorską metodę wypracowaną na przestrzeni ostatnich 5 lat. W skrócie dowiesz się jak zapanować nad swoim życiem zarówno prywatnym, jak i tym zawodowym. Napisany w sposób prosty i przyjemny, zawiera przykłady z życia codziennego, praktyczne wskazówki i ćwiczenia oraz piękną oprawę graficzną.
Dodaj komentarz