Wróć do domu

Właśnie obejrzałam tegoroczny film Netflixa “Purpurowe serca” polecony przez przyjaciółkę. Oglądałam go całkowicie “w ciemno” bez wiedzy o czym jest, bez oczekiwań czy znajomości obsady. Okazało się, że film przedstawia historię chorej na cukrzycę kelnerki , która goni za marzeniem bycia piosenkarką, ale przez swoją chorobę ma poważne problemy finansowe oraz o żołnierzu, który również niesie ze sobą pokaźny bagaż z przeszłości. Sądziłam, że będzie to oczywisty, łzawy romans, a okazał się niebanalnym i dojrzałym melodramatem. Doceniam scenariusz za to, że obie główne postacie podejmowały decyzje jak niezależne jednostki. Owszem podyktowane z miłości i przez wzgląd na drugą osobę, ale nadal niezależne, świadome decyzje, których później ponosili konsekwencje. Jak na młodych ludzi wykazali się dużą dojrzałością w temacie, nie znalazłam w produkcji tandetnych tekstów i nadmiernie przerysowanych scen. Wszystko to wydawało się bardzo zbliżone do rzeczywistości i dodatkowo uzupełnione świetną ścieżką dźwiękową (a dokładnie tekstami tych piosenek) i scenariuszem. Żadne z bohaterów nie wchodziło w rolę ofiary czy jednostki słabszej, walczyli o swoje i wygrali więcej, niż chcieli. Nie było księcia na białym koniu ratującego wątłą księżniczkę, czy wojowniczej królowej poświęcającej się dla rodziny. Jest to piękna historia o tym czym jest prawdziwe małżeństwo i miłość, o pokonywaniu swojego strachu i przekonań oraz o podejmowaniu zmieniających życie decyzji. Postaram się nie zdradzić fabuły, więc spokojnie możecie dalej czytać wpis i bardzo zachęcam Was do seansu.

Na długo przed tym filmem zastanawiałam się nad instytucją małżeństwa, nad tym czy szczera i prawdziwa miłość jest możliwa, czy dane jest nam przeżyć w zgodzie całe życie z jednym człowiekiem. Teraz jest bardzo łatwo zawrzeć związek małżeński i w miarę podobny prosty sposób możemy go zakończyć. No może trochę trudniej jeśli mamy wspólny kredyt, ale żyjemy w czasach kiedy obie płcie mogą funkcjonować w sposób niezależny od siebie, świadomie podejmując najlepsze decyzje dla każdego z nich. Sądzę, że prawdziwe małżeństwo ma słodko gorzki smak przypalonych wspólnych kolacji, świetnych śniadań, gorących kąpieli, dobrego i złego seksu, podzielonych opinii, kłótni, miłości i nienawiści jednocześnie.

Note sure should we fly or fight this
We’re terrified
Pretending that we don’t care

*Nie jestem pewna czy  powinniśmy uciekać czy walczyć z tym. Jesteśmy przerażeni jednocześnie udając, że nam nie zależy.

 

Początki związku są łatwe, trudniej jest kiedy pojawiają się pierwsze przeszkody, kiedy jesteśmy zaskoczeni zachowaniem drugiej osoby, kiedy nasze wyobrażenie o niej upada. Wtedy właśnie zastanawiamy się czy jest to czas na ucieczkę czy walkę o relację? Choć nie lubimy tego przyznawać to wejście w intymny i głęboki związek jest przerażające, bo musimy opuścić gardę i przestać udawać, że nam nie zależy. Dla mnie najtrudniejsze było pokazanie, że mi zależy, bo jeśli mi zależy to znaczy, że mogę zostać zraniona i porzucona. W konsekwencji zostanę ze złamanym sercem, nosząc w sobie ból do czasu następnej miłości (chociaż w danej chwili wydaje nam się, że będziemy cierpieć do końca życia, albo i nawet świata).

Opuszczenie utrzymywanych przez nas barier pozwala nam zmierzyć się z naszym największym lękiem. W swoim życiu byłam porzucona i odrzucona tak wiele razy, że budowałam pokaźny mur, który nie pozwoli już nikomu mnie skrzywdzić. Co przerażało mnie najbardziej? Odrzucenie, które postrzegałam jako przegraną, bo znowu pozwoliłam na to, żeby ktoś mnie oszukał, omamił i tylko do siebie mogłam mieć pretensje za zaufanie nie tej osobie, której się to należało i z tym musiałam się zmierzyć rozbierając swój mur. Główni bohaterowie mają swoje lęki, a ich relacja nabiera realności w momentach, kiedy się odsłaniają i w których są najbardziej wrażliwi i jednocześnie prawdziwi. Nie wiemy jak taka historia się zakończy, możemy zyskać miłość na jaką zasłużyliśmy, ale również możemy zostać zranieni. Jednak całe to ryzyko jest warte potencjalnego zysku, który możemy otrzymać.

I’m terrified
Letting my fears show
Till I can face’em
Letting my tears go
Till I can taste’em
Hell, what do I know
Where you and I’ll go

*Jestem przerażona. Pozwalam moim lękom się pokazać, abym mogła się z nimi zmierzyć. Pozwalam moim łzą płynąć, abym mogła ich spróbować. Do diabła, nie wiem dokąd ja i ty zmierzamy.

Założeniem przysięgi małżeńskiej jest związek dwojga ludzi do momentu, aż śmierć ich nie rozłączy. Zatem dlaczego staliśmy się w dzisiejszych czasach wygodni i jeśli coś nam nie pasuje wnosimy o rozwód. Cała siła małżeństwa polega na tym, że nasza przysięga jest ostateczna i musimy się jakoś dogadać, możemy być w separacji, możemy nie rozmawiać pół roku, możemy wyrzucać rzeczy przez balkon, ale w ostateczności człowiek, którego możesz w danej chwili nienawidzić jest Twoim partnerem, Twoją kotwicą, Twoim domem do którego wracasz na dobre i na złe, w zdrowiu i chorobie. Nie sądzę, abyśmy byli w stanie stworzyć prawdziwy związek, prawdziwą relację stąpając na paluszkach, aby przypadkiem nie przekroczyć jakiejś granicy, która doprowadzi nas do rozwodu. Prawda bywa brzydka, bywa bolesna, ale jest również uwalniająca i spajająca relację. Chyba tak właśnie wygląda prawdziwa miłość, że jesteśmy ze sobą bez względu na wszystko, bo póki mamy siebie resztę się jakoś ogarnie. Dlatego tak przejmujące i utwierdzające były dla mnie słowa piosenki śpiewanej przez główną bohaterkę.

But dammit I hope
You come back home

*Ale do cholery mam nadzieję, że wrócisz do domu.

Z odsłanianiem się w celu budowania bliższej relacji jest dokładnie tak jak wychodzeniem ze swojej strefy komfortu. Wchodząc w związek najczęściej nie jest tak, że go zawieramy, bo jest nam niewygodnie samemu, z reguły jest ok i dajemy sobie radę sami. Następnie pojawia się sytuacja w której poznajemy kogoś, kto zmusza nas do wyjścia poza wygodny i bezpieczny obszar i zmieniamy się czy tego chcemy czy nie. Synergia z drugim człowiekiem, nowe znajomości i sytuacje prowadzą nas do zmiany wewnątrz nas samych i najczęściej jest to ten rodzaj zmiany, której nawet się nie spodziewaliśmy. Wydaje nam się, że znamy samych siebie, ale prawdziwie poznajemy innych i siebie dopiero w nieoczekiwanych okolicznościach.

I was fine before
You walked right through that door
And now I’m something more
Than I ever imagined

*Przed tym było w porządku. Przeszedłeś przez drzwi i wiem, że teraz jestem kimś więcej niż kiedykolwiek mogłam sobie wyobrazić.

Prawdziwa miłość dotyczy różnego rodzaju związków między ludźmi. Możemy ją czuć w stosunku do swoich przyjaciół, dzieci, brata, siostry itd Opiera się na tych samych zasadach, na prawdzie i wspólnie przeżytych chwilach, bez względu na to czy były trudne czy łatwe. Zauważcie, że tak właśnie powstają relacje. Najpierw poznajemy się, później spędzamy ze sobą czas, przeżywamy przygody, widzimy się w różnych nieprzewidywalnych sytuacjach, zaczynamy dostrzegać nie tylko to co inni chcą nam pokazać, ale również prawdziwy obraz danego człowieka, który niekoniecznie będzie piękny. Jednak uważam, że piękno jest przereklamowane i nudne, a każdy z nas ma dwa oblicza. Poza pięknem nosimy w sobie również potwora, którego widać tylko jak wyraźnie się przyjrzymy lub na odwrót spod potwora zobaczymy prześwity piękna, ale tylko przy dostatecznej uważności. Dlatego dualność naszej ludzkiej natury jest tak pociągająca, bo nic nie jest tym na co wygląda.

I knew exactly who you were
But you were something more
Than I ever imagined
In your arms I’m safe and sound
You turned my world right upside down
But all the hell we’ve been through
Had a purpose

*Dokładnie wiedziałam kim jesteś, ale okazałeś się czymś więcej, niż kiedykolwiek mogłam sobie wyobrazić. W twoich ramionach czuje się bezpieczna. Wywróciłeś mój świat do góry nogami, ale całe piekło przez jakie przeszliśmy miało cel.

Jeśli myślisz, że nudzisz się w swoim życiu to zadaj sobie pytanie, czy patrzysz dostatecznie uważnie na otaczający Cię świat? Bo zapewniam Cię, że nikt nie ma nudnego życia, czasami po prostu nie widzimy przygody w której bierzemy udział, a bycie ślepą, bezwładną kukłą to jest dopiero tragedia. Kiedy jesteśmy przekonani o swojej bezsilności i nie mamy sprawczości nad swoim życiem. Kiedy po prostu jesteśmy w relacji, bo nam się przydarzyła, a nie dlatego, że tak zdecydowaliśmy. Wtedy nie wzrastamy, ale kiedy otwieramy się na nowe i nieznane, kiedy podejmujemy ryzyko wtedy się zmieniamy. Zmiana bardzo rzadko jest spokojna, początkiem zmiany jest chaos, jest trudno, ale przez jego przetrwanie jesteśmy w stanie wypracować harmonię. Nie dowiemy się czym jest prawdziwa miłość, póki jej nie poczujemy i nie zaryzykujemy dla niej własnego komfortu czy nie przekroczymy granic. Najpiękniejsze jest jednak to, że jesteśmy w tej miłości silni razem i wiemy, że poradzimy sobie wspólnie z każdym wyzwaniem. Nie musimy rozumieć się nawzajem, ale wystarczy, że się widzimy takimi jakimi jesteśmy  i przyjmiemy z pełnym dobrodziejstwem inwentarza, czyli naszymi zaletami, wadami i wszystkim co bliżej nieokreślone, nawet dla nas samych w danym momencie.

Together we are chaos and it’s perfect
I didn’t I didn’t know
What love could, what love could be
Until you, until you
Loved my everything

The good, the bad
The in-between
I didn’t know

*Razem jesteśmy idealnym chaosem. Nie wiedziałam, czym może być miłość do momentu kiedy nie pokochałeś we mnie wszystkiego co dobre, złe i pomiędzy. Nie wiedziałam.

Nie miałam zamiaru oglądać “Purpurowych serc” ponieważ najczęściej moja przyjaciółka podrzuca mi propozycje o tematyce niewinnej, romantycznej miłości i problemach, które w mojej percepcji nie są problemami. Pewnie dlatego, że sama głęboko wierzy w czystą miłość, sama jest wręcz dziecięco naiwna i po prostu dobra, tak jakby rzeczywistość nie miała okazji jej zepsuć, albo jakby żyła w zupełnie innej rzeczywistości, niż ja. Pewnie dlatego się przyjaźnimy, ona jest moją kotwicą, a ja jej skrzydłami. Skrzydła nie znają ograniczeń, sięgają wysoko bo uważają, że wszystko mogą. Kotwica stabilizuje i przypomina, że nie po wszystko warto sięgnąć, że słońce w kierunku którego lecimy spali nas w końcu na popiół zamiast ogrzać w jego blasku. Skrzydła widzą cel i po niego fruną, kotwica widzi ludzi i się do nich przywiązuje. Jedna bez drugiej prawidłowo nie funkcjonuje, bo jeśli jest tylko kotwica to oznacza stagnację zamiast stabilizacji, niewykorzystany potencjał zamiast rozwoju, poświęcenie zamiast asertywnej pomocy, ślepota przez naiwność w stosunku do otaczających nas ludzi. Natomiast jeśli skrzydła są same to oznacza izolację zamiast zdrowej samotności, bo skrzydła widzą tylko cel, oznacza osiąganie za wszelką cenę, oznacza brak relacji, bo gdy tylko robi się zbyt relacyjnie skrzydła odlatują tak na wszelki wypadek by nie dać się uwiązać, skrzydła oznaczają gorzką wygraną, a nie słodkie wspólne zwycięstwo. Skrzydła mogą wszystko, ale bez kotwicy nie osiągną spełnienia i wszystko co zdobędą pod koniec niewarte będzie nic. Skrzydła będą się denerwować na kotwicę i jednocześnie będą wdzięczne. Kotwica będzie kochać skrzydła i jednocześnie prawdopodobnie nigdy ich nie zrozumie. Razem będą frunąć dostatecznie wysoko, żeby zadowolić skrzydła, i odpowiednio nisko, żeby razem nie spłonęli. Myślę, że tak właśnie wygląda miłość.

Always thought those feelings
They were stories not made for me
It’s terrifying, but I’m pretty certain
It’s worth it

I didn’t I didn’t know
What love could, what love coulde be
Until you, until you
Loved my everything

*Zawsze myślałam, że takie uczucia były historią nie pisaną dla mnie. To przerażające, ale jestem całkiem pewna, że to jest warte tego. Nie wiedziałam, czym może być miłość dopóki nie pokochałeś we mnie wszystkiego.

Jeśli nie wierzysz w miłość i myślisz, że takie relacje są tylko w bajkach to może grasz zbyt bezpiecznie, nigdy nie pozwalając się dostatecznie poznać? nigdy nie odsłaniając się nadmiernie? nigdy nie oddając zbyt dużo? Może warto podjąć to ryzyko pierwszy raz w życiu, albo nawet ponownie? Spróbować zbudować dom do którego zawsze będziesz mógł powrócić, bo będzie on Twoją bezpieczną przystanią. Dom, którego nie da się stracić i zburzyć, który będzie wieczny.

*** Oczywiście artykuł odnosi się do standardowych relacji, nie wiem jak powinno się podejść do tego tematu w związku gdzie jest np przemoc. Ciężko mi się do tego odnieść, nigdy nie byłam w takiej sytuacji i mam nadzieję, że nigdy nie będę. Dla tych z Was drodzy czytelnicy, którzy znajdujecie się w takich toksycznych relacjach zalecam rozmowę z specjalistami w tym zakresie, ale przede wszystkim zadbanie o własne bezpieczeństwo, zdrowie czy życie. Jeśli Twój związek temu zagraża najwyższa pora spakować walizkę, a potem ? Nie wiem co potem, ale specjaliści będą wiedzieć i Twoje serce i rozum również 😉 Pamiętajmy, że najpierw dbamy o siebie, a dopiero później o innych, bez względu czy jest to relacja małżeńska, koleżeńska, w pracy czy nawet z własnym dzieckiem.

Organizacja i systematyzacja codziennego życia

Pierwsza autorska publikacja z serii produktów Untold. Dzięki temu poradnikowi zrobisz pierwszy krok w zmianie swojego życia na takie o jakim marzysz. Jest dostępny w wersji e-book, audiobook oraz kursu video. Zawiera znane narzędzia coachingowe oraz moją autorską metodę wypracowaną na przestrzeni ostatnich 5 lat. W skrócie dowiesz się jak zapanować nad swoim życiem zarówno prywatnym, jak i tym zawodowym. Napisany w sposób prosty i przyjemny, zawiera przykłady z życia codziennego, praktyczne wskazówki i ćwiczenia oraz piękną oprawę graficzną.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.