Dzicy są, chyba to nie ludzie!

Nieodłączną częścią mojej playlisty są piosenki z bajek Disneya — głównie tych starych, z lat 90., bo właśnie na nich się wychowałam. Dopiero jednak niedawno zaczęłam rozumieć je głębiej i potrafię na nowo zachwycić się geniuszem ich twórców. Nie zrozum mnie źle — zawsze je uwielbiałam, a czy moi rodzice zdawali sobie z tego sprawę, czy nie, to właśnie one stały się fundamentem mojego wychowania i wartości, które wyznaję.

Niesamowite w klasycznych bajkach Disneya jest to, że trafiają zarówno do dzieci, jak i dorosłych. To pełnometrażowe dzieła sztuki — od kreski, przez scenariusz, aż po muzykę. Dla młodszych są lekcją podstawowych wartości, wprowadzają ich w złożony świat dorosłych i niosą ponadczasową mądrość, o której starsze pokolenia często zapominają. Mnie osobiście zawsze skłaniają do refleksji — do spojrzenia głębiej, do dostrzeżenia wszystkich odcieni szarości w przedstawionych historiach.

Czasami zastanawiam się, czy nie wybrałam pracy w branży IT właśnie dlatego, że świat tam jest „zero-jedynkowy” — dużo łatwiej poruszać się po rzeczywistości, w której coś po prostu działa albo nie działa, jest białe albo czarne. Niestety, nasze codzienne życie takie nie jest. Nie ma ludzi tylko złych ani tylko dobrych, całkowicie mądrych ani zupełnie głupich. Rzeczywistość jest znacznie bardziej złożona.

W bajce Pocahontas poruszony jest temat rasy. Anglicy, pod przywództwem chciwego gubernatora Ratcliffe’a, przybywają do Nowego Świata w poszukiwaniu ziemi i złota. Jednak te ziemie były już zamieszkane przez indiańskie plemiona. Można by pomyśleć, że historia opowiada o ludzkiej chciwości — ale moim zdaniem dotyczy ona przede wszystkim dyskryminacji i uprzedzeń. Tych sytuacji, w których zakładamy, że ktoś inny — bo ma inny kolor skóry, wyznanie, czy poglądy — jest od nas gorszy tylko dlatego, że jest inny.

„Nie tacy są jak my, oznacza to, że źli są!”

Już Maria skłodowska-Curie otwarcie mówiła o tym, że człowiek boi się tego czego nie zna, a nawet zwyczajnie nie lubi rzeczy i ludzi których nie zna i ma opór przed poznaniem, bo jest zamknięty w świecie swoich ograniczeń i uprzedzeń. Największym problemem jesteśmy my sami i jeśli nie otworzymy swojego umysł i serca na zaznanie innej perspektywy zawsze będziemy więźniem w celi, którą sobie zbudowaliśmy. Najlepszym sposobem na to jest wyzbycie się uprzedzeń i pozwolenie sobie na uznanie, że mogę być w błędzie. Dokładniej tłumacząc założenie, że wszystko co wiem i uważam jest nieprawdą, ale nie po to, aby zachwiać swoim systemem wartości, ale po to, aby pozwolić sobie na szerszy horyzont.

Pisałam już o tym, chociaż nie wprost w jednym z blogów o tytule „Czujesz inspiracje? Działaj!” Zadałam tam pytanie „kto ustala reguły?” i zachęcałam, aby przyjąć podejście, że reguł nie ma i stworzyć własne zasady według których chcemy przeżyć nasze życie. Podobnie możemy zrobić z naszymi przekonaniami, dać sobie czystą kartę. Sposobem na to jest zadawanie pytań z otwartością i szczerym zainteresowaniem dziecka.

Ostatnio podczas jednego ze spotkań usłyszałam od klienta „wiesz jak jest z pracownikami”. Od razu zadałam pytanie „co masz na myśli?” i w odpowiedzi usłyszałam, że „nikt nie chce pracować, a jak już łaskawie przyjdą do pracy to nic nie robią i spodziewają się wysokich zarobków”. Szczerze zaczęłam zastanawiać się czemu tak jest i było to moim kolejnym pytaniem „ Dlaczego uważasz, że tak się dzieje?” Na co klient z rozgoryczeniem odpowiedział „ Zniszczyliśmy młode pokolenie, rozpieściliśmy je i jeszcze dajemy im wszystkie zasiłki typu 500 plus, więc po co mają pracować” Osobiście mam zupełnie inne doświadczenia z pracownikami, mam wspaniały zespół ludzi, którzy chętnie przychodzą do pracy, bardzo lubimy przebywać w swoim towarzystwie, pracować wspólnie nad projektami, żadne z nich nie jest starsze niż 30 lat (tak, jestem najstarsza w zespole). Opowiedziałam o tym rozmówcy, który zaczął na mnie patrzeć z dziwnym wzrokiem i ustami ściśniętymi w wąską linię. Nie zorientowałam się zawczasu jak silne emocje będą mu towarzyszyć i zadałam kolejne pytanie „Czy myślisz, że gdybyś dobrał zespół który ma podobne cele i wartości oraz w sposób jasny przekazałbyś im czego oczekujesz byłoby inaczej?”

No i się zaczęło … niechcący rozpętałam armagedon. Klient poczuł się atakowany, mimo że zadawałam pytania z ciekawości o jego opinię. Z powodu pewnie nieświadomego poczucia zagrożenia ze względu na „mój atak” nagle stałam się obiektem typowego profilowania. Usłyszałam, że jestem młoda i naiwna i nie znam świata, że jego branża jest inna niż moja, więc moje nietrafione uwagi mu nie pomogą, że porozmawiamy za kilkanaście lat i on wtedy zapyta się mnie jak jest z pracownikami oraz żebym zapytała się męża jak u niego w pracy to wygląda. Zobacz co się stało: klient uznał moje pytania za uwagi, pomimo tego, że były to tylko pytania otwarte, chciałam poznać jego opinie. Następnie zostałam sprofilowana ze względu na swój wiek oraz płeć. Klient miał szansę założyć, że nie ma racji i że oparł swoje działanie na błędnych przekonaniach, ale zamiast tego obrał ścieżkę mu znaną czyli obronę swoich przekonań, tego że nie mam racji i jak śmiem zadawać takie pytanie – uraziłam jego ego i zachwiałam również przekonaniem, że „wszyscy też tak mają”. Wystarczyło w tej sytuacji zastanowić się nad jednym „a może źle prowadzę rekrutację?” i porozmawiać z drugą osobą o tym jak można to zrobić, zakwestionować swoje dotychczasowe przekonania i otworzyć się na nowe. Ilu z nas to potrafi?

Wyobraźmy sobie, że zamiast dorosłego klienta przede mną siedziało by dziecko. Czy zareagowałoby w sposób pasywno agresywny na moje pytanie? Nie! Zaczęłoby się nad tym zastanawiać i udzieliło odpowiedzi. Nie zrozumcie mnie źle, ja też mam swoje przekonania i uprzedzenia i nie jest łatwe operować wbrew nim, jednakże w pełni możliwe jest wyćwiczenie szczerego słuchania, zastanawiania się nad sytuacją i odpowiadania w sposób niezakładający wrzucanie w to swoich łatek.

„To dzicy są, dzicy są!
Chyba to nie ludzie!”

Boimy się inności, bo jej nie znamy. Łatwiej i bezpieczniej jest działać po utartych ścieżkach, w zgodzie z wyćwiczonymi zasadami. Powtarzalność zachowań daje nam poczucie harmonii i spokoju, ale to właśnie z chaosu rodzi się zmiana.

Wszyscy wielcy filozofowie, myśliciele, wizjonerzy czy przedsiębiorcy podważali utarte standardy, łamali schematy, a nawet kwestionowali własne przekonania — wszystko po to, by dotrzeć do prawdy. A prawda ma moc uwalniania — otwiera nasze horyzonty i poszerza świadomość.

Wszelkie uprzedzenia są przeciwieństwem prawdy, a więc i wrogiem wolności, o której tak często mówimy. Bo kto nie pragnie być wolny? A skoro tej wolności tak bardzo pragniemy — może najwyższy czas naprawdę sobie na nią pozwolić? Uwolnić się od przekonań, które krzywdzą innych i nas samych.

„Okazało się, że biały to jest diabeł
Z wszystkiego poza swoim zyskiem drwi
A poza bielą lic w nim nie ma nic a nic
Na pewno nawet kropli krwi!”

Pocahontas miała umysł i zachowania psotnego dziecka. Łamała nałożone na nią zasady — „nie zbliżaj się do nich, nie wychodź po zmroku, nie chodź sama” — bo, jak każde dziecko, nie myślała o konsekwencjach. Jej ciekawość podsycała pragnienie poznania nieznanego. Zamiast przyjąć powielane przez innych opinie o „białych diabłach”, postanowiła przekonać się sama, jacy naprawdę są nowi przybysze.

Oczywiście historia mogłaby potoczyć się inaczej, gdyby z ufnością i otwartością dziecka trafiła na kogoś innego niż John Smith. Ale nie sądzę, by warto było zaprzątać sobie głowę tragedią, która mogła się wydarzyć, ale się nie wydarzyła.

W dalszej części bajki sytuacja staje się niezwykle złożona. Bohaterka nie wie, jak powinna się zachować — targają nią sprzeczne emocje, uczucia wobec obu stron. Poznała każdą z nich, rozumie ich racje, a mimo to czuje się rozdarta. Zbyt wiele już się wydarzyło, by mogła w pełni przynależeć do którejkolwiek z grup.

Obserwacja tego prowadzi mnie do jednego wniosku: Pocahontas podeszła do świata z białą, niezapisaną kartą. Obserwowała, uczyła się, doświadczała. I dzięki temu ta karta wypełniła się doświadczeniami i wiedzą, które pozwoliły jej zrozumieć sytuację i dokonać świadomego wyboru. W oparciu o wartości, które wyznawała — prawdę, miłość i dobroć — podjęła odważną i niezwykle trudną decyzję. Sprzeciwiła się obu stronom, odrzucając ich uprzedzenia wobec siebie nawzajem.
Podjęła swoją decyzję.

„Czy bezsilnie patrzeć mam
Na grożącą rzeź? Ach, nie!”

Sprzeciw i wyznawanie niepopularnej w żadnej grupie opinii jest niezwykle trudne, bo często skazuje nas na wykluczenie — przynajmniej czasowe.
Jednak lepiej jest podjąć decyzję, którą uważamy za słuszną i zgodną z samym sobą, niż ze strachu sprzeciwić się własnej duszy i sercu.

Bo czy później będziemy potrafili spojrzeć sobie w oczy?
Czy będziemy w stanie patrzeć na siebie z miłością — a nie z przekonaniem, że postąpiliśmy jak tchórze?
Czy zdołamy sobie to wybaczyć i żyć naprawdę pełnią życia?

Postawa, która zakłada uwolnienie się od ograniczających przekonań, zadawanie pytań i kwestionowanie rzeczywistości, w której żyjemy, wymaga odwagi. Wybór wolności ponad zniewolenie to akt prawdziwej siły.
Mówienie prawdy i mierzenie się z prawdą to jedne z najodważniejszych rzeczy, jakie możemy zrobić. Spojrzenie na własne odbicie w lustrze i dostrzeżenie w nim swojego prawdziwego oblicza — ze wszystkimi zaletami i wadami — oraz nieodwrócenie wzroku od tego, co widzimy, jest szczytem odwagi.

Podobnie jest ze spojrzeniem w oczy drugiego człowieka.
Tylko patrząc z miłością i otwartym umysłem, jesteśmy w stanie naprawdę go zobaczyć — dostrzec wszystko, co w nim ukryte.
Zastanawiałam się kiedyś, dlaczego tak głęboko porusza mnie zwrot z filmu Avatar: „I see you”. Teraz już wiem.
Nasze zwykłe „kocham Cię” nie zawsze oznacza „widzę Cię”. Często kochamy jedynie własne wyobrażenie o drugiej osobie. Ale zobaczyć ją naprawdę — taką, jaka jest — i pokochać to, co się widzi, to dopiero prawdziwe wyzwanie.
To wymaga wielkiego serca.

Organizacja i systematyzacja codziennego życia

Pierwsza autorska publikacja z serii produktów Untold. Dzięki temu poradnikowi zrobisz pierwszy krok w zmianie swojego życia na takie o jakim marzysz. Jest dostępny w wersji e-book, audiobook oraz kursu video. Zawiera znane narzędzia coachingowe oraz moją autorską metodę wypracowaną na przestrzeni ostatnich 5 lat. W skrócie dowiesz się jak zapanować nad swoim życiem zarówno prywatnym, jak i tym zawodowym. Napisany w sposób prosty i przyjemny, zawiera przykłady z życia codziennego, praktyczne wskazówki i ćwiczenia oraz piękną oprawę graficzną.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.