Wewnętrzny blask bohaterów
Są osoby, które wchodząc do pomieszczenia skupiają na sobie całą uwagę. Nie musimy nawet na nie patrzeć, żeby wiedzieć, że są z nami w pokoju. Czujemy to w całym swoim ciele, jakby promieniowała od nich jakaś tajemna moc, niemalże wyczuwalna jak mrowienie w koniuszkach palców. Często śmiejemy się, że główni bohaterowie na filmach chodzą i robią wszystko w zwolnionym tempie i nie patrzą na eksplozje. Jakby materia wokół nich była zupełnie inna i nawet ona zatrzymywała się na chwilę, aby zwrócić swoją uwagę na daną jednostkę.
Jako mała dziewczynka marzyłam, żeby stać się taką wyjątkową osobą – bohaterką w oczach świata. Jednak ta chwila długo nie nadchodziła, spotkała mnie dużo razy w dorosłym życiu i do tej pory pamiętam jej smak i wracam myślą do tych wspomnień. Ponieważ już kiedyś to osiągnęłam i wiem jak to zrobić, teoretycznie na co dzień powinno być to dla mnie na wyciągnięcie ręki. Tak proste, a jednocześnie tak trudne do osiągnięcia bez właściwej dawki uważności.
Przypomniałam sobie o tym kiedy przed świętami Bożego Narodzenia odświeżyłam znany każdemu z Was film „Książę w Nowym Jorku”. Akeem, tytułowy książę, przyjeżdża do Ameryki, aby zobaczyć świat własnymi oczyma i znaleźć żonę, która nie została mu wybrana przez rodziców. Oczywiście odwiedzając Nowy Jork nie przyznaje się do swojego tytułu, pochodzenia i za wszelką cenę próbuje wtopić się w tłum udając osobę biedną (w znaczeniu ekonomicznym), przeciętnego mieszkańca dzielnicy Queens. Jednakże bez względy na pochodzenie, wychowanie i osobowość, nie da się ukryć jego wewnętrznego blasku. Każdy kto go poznaje widzi, że „coś z nim jest nie tak”. Pomimo, że ubiera się jak pozostali, mieszka w ubogiej dzielnicy, w małym mieszkaniu klasy robotniczej i pracuje na najniższym stanowisku z możliwych (sprząta w restauracji typu fast food) to i tak ludzie rozpoznają jego „inność”. Większość rozpoznaje, bo Ci którzy nie potrafią patrzeć, nie zobaczą tego nawet jak podstawi im się to pod nos.
Zatem o co chodzi z tym wewnętrznym blaskiem? Mam teorię, że jest to nic innego jak wysokie poczucie pewności siebie zaszczepione właściwym wychowaniem i pielęgnowane, aż do dorosłości. Doprawione samoświadomością, uważnością, charyzmą i pozytywnym nastawieniem. Wybuchowa mieszanka godna pozazdroszczenia.
Akeem został wychowany w rodzinie królewskiej, więc od małego podkreślano jego wyjątkowość. Dziecko zapewniane przez rodziców i najbliższe otoczenie o swojej wartości i wyjątkowości przyjmuje to za coś niepodważalnego i pewnego, tak jak niepodważalne jest, że wschodzi słońce.
W pałacu książę miał styczność z dużą ilością obcych ludzi, rotującej się obsługi, zagranicznych dygnitarzy i masy osób, które chciały z nim porozmawiać lub chociaż przebywać w tym samym pomieszczeniu co on. Zatem zewnętrzny świat nie miał okazji zachwiać jego poczuciem wyjątkowości i wartości, wręcz przeciwnie utwierdził go w tym przekonaniu. Gdyby bohater filmu żył w „zwyczajnym świecie” jego wyobrażenie o sobie, przez pryzmat tego co mówią rodzice, zostałoby bardzo szybko zmienione podczas pierwszych interakcji z rówieśnikami.
Kiedy byłam dzieckiem uwielbiałam śpiewać i robiłam to przy każdej możliwej okazji. Moja mama podczas domowych koncertów (najczęściej z repertuaru Britney Spears oraz Spice Girls – takie czasy, nie ukryję, że jestem milenialsem) zawsze podkreślała jak przepięknie śpiewam i że mam talent. Wierzyłam w to i całym sercem czułam, że tak jest. Jednak pierwszą bolesne zderzenie przeżyłam kiedy jako 6 latka chciałam wystąpić na scenie podczas festynu dla dzieci. Każdy chętny mógł wystąpić prezentując swoją ulubioną piosenkę i wygrać lizaki. Mama była przerażona moim pomysłem, przekupiła mnie słodyczami, żebym nie występowałam, bo bała się, że ośmieszę siebie i ją. Nie wykluczam, że tak by było, albo i nie – tego nigdy się nie dowiemy. Wtedy zaszczepiono mi wstyd przed innymi. Przekonana o swoim talencie byłam mimo wszystko jeszcze długo, bo aż do gimnazjum. Zgłosiłam się wtedy do śpiewania hymnu w kościele podczas mszy. Chodziłam do prywatnego katolickiego gimnazjum, kameralną szkolną mszą zaczynaliśmy każdy dzień powszedni. Nigdy nie zapomnę jak zaczęłam śpiewać, a moi koledzy i koleżanki pokładali się ze śmiechu w ławkach. Teraz, gdy nad tym myślę może śmiali się, bo fałszowałam i było z czego, a może po prostu wyśmiewali mój występ z czystej przekory lub nudy. Tego też się nigdy nie dowiemy, ale to był ostatni raz kiedy publicznie śpiewałam. Moja wiara w siebie i swoje umiejętności została zachwiana do tego stopnia, że do tej pory mówię ciszej kiedy się stresuję lub czuje niepewnie. Tak zewnętrzny świat ma wpływ na nasze dziecięce, nieskalane wcześniej osądami i opiniami, poczucie wartości. Akeem nie miał okazji tego doświadczyć bo od każdej osoby czy to szczerze czy nieszczerze, ale był zapewniany o jego wartości i wyjątkowości. W takim przekonaniu wyrósł i to zostało zapisane w jego podświadomości. Dlatego z pewnością siebie mógł w dorosłym życiu promieniować tym co ma najlepsze, bo nie został złamany.
Do tego poczucia własnej wartości została dołożona duża dawka właściwej edukacji oraz obycia i społecznych interakcji. Ilu z nas nie ma takiej szansy? Mówi się, że edukacja jest teraz dostępna dla wszystkich w równym stopniu niestety jest to kłamstwo. Na poziom naszej edukacji wpływa status ekonomiczny i społeczny naszej rodziny, miejsce urodzenia, pochodzenie i świadomość naszych rodziców. To nie jest niczyja wina, że urodził się w ubogiej rodzinie, czy w miejscu gdzie nie ma „dobrych” szkół, czy też w rodzinie, która nie kładzie nacisku na edukację. To nie jest niczyja wina, ale taka osoba ma do pokonania wiele więcej przeszkód. Osobiście miałam to szczęście, że rodziców było stać na to, aby wysłać mnie do prywatnej szkoły, na prywatne lekcje angielskiego z native speakerem, na korepetycje jeśli nie radziłam sobie w szkole. Ledwo było stać, kosztowało to moich rodziców wiele wyrzeczeń, ale było, bo moja mama zdawała sobie sprawę z wagi edukacji mimo, że sama nie posiada wysokiego wykształcenia. Miałam to szczęście, że wychowałam się w takim, a nie innym domu. Wielu moich rówieśników nie dostało takiej szansy. Kiedy ja poznawałam kulturę i sztukę, oni siedzieli na osiedlu pod blokiem lub oglądali Cartoon Network (jeśli rodzice byli na tyle zamożni, żeby zapłacić za kablówkę). Takie były czasy, ale i w takich czasach nierówności żyjemy i żyć będziemy, bo życie musiałoby być utopią, żeby rozdawać wszystkim po równo.
"Dziesięciolatek w jednej szkole koniecznie musi mieć iPada
Bo reszta stada dawno ma i nie wypada mu odstawać
Ledwie ulicę dalej inny dzieciak jedzie na baltonowskim chlebie,
margarynie z tanim dżemem"
Marika&Spokoarmia „Widok”
Miałam też znajomych dużo bardziej zamożnych, których rodzice byli przedsiębiorcami, lekarzami, prawnikami i między nami też była przepaść. Część z nich spędzała ferie na nartach w Alpach, kiedy ja siedziałam u babci na wsi. Gdy ja byłam na szkolnej wycieczce we Włoszech oni wysyłali mi pocztówki z Toskani, czy Wysp Zielonego Przylądka . Kiedy ja zakładałam firmę i zaczynałam rozumieć o co chodzi w biznesie oni przejmowali firmy rodziców i znali świat biznesu lub zaczynali swoja praktykę jako neurochirurdzy. Osiągnęli to nie tylko dzięki swojej ciężkiej pracy, czego nie możemy im odjąć, ale również przez to z jakiego domu pochodzą, jakie zasoby mieli ich rodzice, jakie wzory zachowań odebrali, jak byli wychowani i w jakim środowisku przebywali. Mówi się, że czasy podziałów klasowych się zakończyły, ale nic bardziej mylnego.
…Ale wracając do Akeema i przepisu na bycie głównym bohaterem. Poza wzmocnionym poczuciem własnej wartości, dobrym wychowaniem, edukacją i startem społecznym miał również wykształcone poczucie bezpieczeństwa. Wiedział jaki ma cel, zaplanował działanie krok po kroku do jego osiągnięcia i najzwyczajniej w świecie to realizował. Mógł sobie na to pozwolić bo wiedział, że cokolwiek się stanie to ma zabezpieczenie, chociażby finansowe. Mówimy często, że pieniądze to nie wszystko, ale czy zapewnienie podstaw bytowych nie jest istotne? Kiedy martwimy się za co będziemy żyli jutro czy za tydzień, jak mamy być pewni siebie i na spokojnie, w sposób systematyczny dążyć do celu, kiedy walczymy o przetrwanie? Każdy ma inne przeszkody do pokonania, nie ma osób które ich nie mają, niektórzy jednak mają je większe, niektórym jest trudniej czy jesteśmy w stanie to przyznać przed samym sobą czy nie.
Kim jesteś?
Człowiekiem który w życiu nie zawiązał swojego buta.
Akeem "Książe w Nowym Jorku"
Wyobraźmy sobie teraz sytuację kiedy wiemy, że jesteśmy wartościowi, wyjątkowi, bezpieczni, znamy swój cel i wiemy co musimy zrobić, żeby to osiągnąć. Wchodzimy do pokoju z innymi ludźmi z podniesioną głową, otwartym sercem, zadowoleniem i pozytywnym nastawieniem. Czyż bycie bohaterem w takiej sytuacji nie dzieje się same, czy ludzie w pomieszczeniu nie patrzą na nas i nie widzą zwycięzcy? Oczywiście, że widzą, bo jak mają nie widzieć skoro my wiemy że jesteśmy wspaniali i przyszliśmy tu zwyciężyć. Pisząc ten artykuł, aż w końcówkach palców czuję ekscytację i wibracje na najwyższym poziomie, skoro ja „wibruje” jak inni mieliby tego nie poczuć?
Pamiętam jak w zeszłym roku miałam poprowadzić wykład na temat zarządzania sobą w czasie. Potrafię to robić, napisałam świetną przemowę, byłam pięknie ubrana, wyspana, zjadłam dobry lunch, ludzie na mnie czekali i wiedzieli, że będzie to warte ich czasu, bo znali mnie z poprzednich wystąpień. Weszłam na scenę z uniesioną głową, bez pośpiechu, rozejrzałam się po sali i spokojnym głosem rozpoczęłam. Nie czułam się skrępowana, nie czułam się oceniana, wierzyłam że to co mówię ma wartość, wypływało to nie tylko z mojej zawodowej praktyki, ale również z moich przekonań, z serca. To był jeden z tych momentów kiedy byłam głównym bohaterem. Każdemu życzę, żeby czuł się tak na co dzień, albo przynajmniej wiele razy w życiu. Pewność siebie można wypracować, wyuczyć się, a na samym końcu poczuć głęboko w sobie. Naturalnie staniemy się osobami, które widać, słychać i czuć w pomieszczeniu, dla których każda ogromna sala i budynek będzie za mały by utrzymać ich charyzmę i pasję. Tego nie da się zapomnieć, raz nauczone i przeżyte będzie do nas powracać. Pytanie do nas czy będziemy to zauważać, rozpoznawać oraz pracować nad tym, aby nie zostało stłumione.
Książę w Nowym Jorku z pewnością będzie w telewizji jeszcze nie raz, a może pojawi się na polskim Netflixie? Zachęcam Was do obejrzenia tej mało poważnej komedii zwracając jednak uwagą na to co opisałam w artykule. Okaże się wtedy, że płytki, kasowy film przyniesie nam głębsze przemyślenie, a może nawet oświecenie, większe niż nie jedna poważna, oscarowa produkcja. Trzeba tylko wiedzieć jak patrzeć i zmienić perspektywę. A po obejrzeniu filmu spojrzeć na siebie z innej perspektywy, oczami dziecka, które wie, że jest wartościowe i ważne.
Organizacja i systematyzacja codziennego życia
Pierwsza autorska publikacja z serii produktów Untold. Dzięki temu poradnikowi zrobisz pierwszy krok w zmianie swojego życia na takie o jakim marzysz. Jest dostępny w wersji e-book, audiobook oraz kursu video. Zawiera znane narzędzia coachingowe oraz moją autorską metodę wypracowaną na przestrzeni ostatnich 5 lat. W skrócie dowiesz się jak zapanować nad swoim życiem zarówno prywatnym, jak i tym zawodowym. Napisany w sposób prosty i przyjemny, zawiera przykłady z życia codziennego, praktyczne wskazówki i ćwiczenia oraz piękną oprawę graficzną.
Dodaj komentarz